Z serii: jak polubiłam smak gorzkiej czekolady i przesłodzonej herbaty z cytryną.
Tegoroczny wyjazd w góry był niesamowity. Poznałam Tatry od tej "właściwiej" strony oraz zrozumiałam ludzi gór. Trekkingowe buty i ćwierćwieczny, pomarańczowy plecak z obowiązkowym aparatem i termosem w środku - nieodłączne elementy codziennych wypraw. Nieoblegane, niezatłoczone miejsca, to jest to! Dziwi mnie fakt, że osoby wybierające się gdzieś w okolice Zakopanego często ograniczają się do Morskiego Oka, Kasprowego Wierchu czy Giewontu.
Widok z naszego okna, w jurgowskim pensjonacie
Uczucie, którego doświadczałam przekraczając nowe szklaki, jest ciężkie do opisania i na pewno nie zostanie przeze mnie zapomniane. I nie chodzi to, że chodząc po Tatrach słowackich wielokrotnie myślałam, że umrę ze zmęczenia (pozdrawiam swoją fatalną kondycję!) ,a moimi ostatnimi słowami będą "dobry djen" :) Ludzie, których spotykałyśmy,byli wyciszeni, szczęśliwi, tak bardzo ulegli urokowi gór. Wkrótce i z nami się to stało. Wszechobecna życzliwość. Tak, przebywając w górach ponad tydzień dostałam ogromny zastrzyk życzliwości. od natury, która była dla nas zadzwiająco łaskawa, i od turystów przez wielkie T. Miałyśmy parę kryzysowych sytuacji, z których jakoś udało nam się wybrnąć dzięki pomocy innych, co pozwoliło przywrócić nam wiarę w porządek świata :)
Uważam, że osoby nieszczęśliwe, które mają taką możliwość powinny wyjechać w góry, urządzić sobie pieszą wędrówkę, zmęczyć się, i spojrzeć z innej perspektywy na swoje życie. Góry, oprócz tego, ze kształtują charakter, naprawdę pomagają człowiekowi ustalić życiowe priorytety.
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę! Ale teraz marzy mi się wyjazd nad morze :)
PS. Dodaje tylko jedno zdjęcie, ponieważ w obliczu górskiego wyczerpania, moje zamiłowanie do fotografowania lekko ucierpiało (doświadczyło ciągłej ignorancji). Nieliczne zdjęcia, które zrobiłam albo na których jestem ja, bardzo przerażają i kompletnie nie nadają się do upublicznienia </3