piątek, 27 grudnia 2013

HOLLY DAYS






Dziwne, szkolne funkcjonowanie rodem z "Ferdydurke", niedzielne spektakle, wieczorne przemyślenia, pochłaniające godziny,a bez wniosków,rozwój hamowany przez lenistwo - tak wygląda życie pewnej 17 latki.








Spóźnione wigilijne

czwartek, 22 sierpnia 2013

mission: hollywood

Co to był za dzień !
Półprzypadkiem i z drobnymi problemami lokalizacyjnymi, odnalazłyśmy z K. Centrum Lubelskiej Kultury (już byłam bliska pisania manifestu odnośnie braku kultury). Dziś odbywał się tam casting do offowego filmu. Trochę z nadzieją na przygodę życia, trochę z racji samosprawdzenia wzięłyśmy w nim udział.
Niesamowita rzecz :D

                         Organizatorem przesłuchań był zespół filmowy Phi klik

Z lekkim spóźnieniem, dotarłyśmy na miejsce ok. 11. Rozejrzałyśmy się po korytarzu, gdzie siedziało mniej więcej dwadzieścia osób w przeróżnym wieku. Wypełniłyśmy formularze, dostałyśmy role do zaprezentowania i czekałyśmy... Ponieważ trwało to dosyć długo, kręciłyśmy się po okolicy (w sumie nasza kolej przyszła dopiero po 4 godzinach) okropnie się stresowałyśmy. Kilka razy przyszła nam myśl do głowy "Po co tu przyszłyśmy, uciekamy stąd". Ale zostałyśmy. I nie żałuję tego ani trochę!

                                         Powtarzam mój tekst! (ach, ta jakość!)



                                                              Instrukcja


Spotkanie z komisją było dla mnie świetnym doświadczeniem. Oprócz tego, że byli super sympatyczni, to pomogli pokonać mi mój ogromny strach. Teraz czekam na to co będzie dalej !
P.S. Pozdrawiam K serdecznie! Wiem, że to czyta :* Wydręczyłam Cię powtarzaniem tekstu, powodzenia w zdobywaniu numerów!

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

WAKACYJNIE

            Z serii: jak polubiłam smak gorzkiej czekolady i przesłodzonej herbaty z cytryną.

Tegoroczny wyjazd w góry był niesamowity. Poznałam Tatry od tej "właściwiej" strony oraz zrozumiałam ludzi gór. Trekkingowe buty i  ćwierćwieczny, pomarańczowy plecak z obowiązkowym aparatem i termosem w środku - nieodłączne elementy codziennych wypraw. Nieoblegane, niezatłoczone miejsca, to jest to!  Dziwi mnie fakt, że osoby wybierające się gdzieś w okolice Zakopanego często ograniczają się do Morskiego Oka, Kasprowego Wierchu czy Giewontu.

                                 Widok z naszego okna, w jurgowskim pensjonacie

Uczucie, którego doświadczałam przekraczając nowe szklaki, jest ciężkie do opisania i na pewno nie zostanie przeze mnie zapomniane. I nie chodzi to, że chodząc po Tatrach słowackich wielokrotnie myślałam, że umrę ze zmęczenia (pozdrawiam swoją fatalną kondycję!) ,a moimi ostatnimi słowami będą "dobry djen" :) Ludzie, których spotykałyśmy,byli  wyciszeni, szczęśliwi, tak bardzo ulegli urokowi gór. Wkrótce i z nami się to stało. Wszechobecna życzliwość.  Tak, przebywając w górach ponad tydzień dostałam ogromny zastrzyk życzliwości. od natury, która była dla nas zadzwiająco łaskawa, i od turystów przez wielkie T. Miałyśmy parę kryzysowych sytuacji, z których jakoś udało nam się wybrnąć dzięki pomocy innych, co pozwoliło przywrócić nam wiarę w porządek świata  :)

Uważam, że osoby nieszczęśliwe, które mają taką możliwość powinny wyjechać w góry, urządzić sobie pieszą wędrówkę, zmęczyć się, i spojrzeć z innej perspektywy na swoje życie. Góry, oprócz tego, ze kształtują charakter, naprawdę pomagają człowiekowi ustalić życiowe priorytety.

Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę!  Ale teraz marzy mi się wyjazd nad morze :)

PS. Dodaje tylko jedno zdjęcie, ponieważ w obliczu górskiego wyczerpania, moje zamiłowanie do fotografowania lekko ucierpiało (doświadczyło ciągłej ignorancji). Nieliczne zdjęcia, które zrobiłam albo na których jestem ja, bardzo przerażają i kompletnie nie nadają się do upublicznienia </3

wtorek, 16 lipca 2013

SŁOWEM WSTĘPU


Cześć, zdecydowanie wszelkie wstępy i rozpoczęcia nie są moją mocną stroną, więc ciężko wymyślić coś kreatywnego, co ukazałoby moje możliwości i wzbudziło ludzkie zainteresowanie. Jednak czuję się w obowiązku co nie co o sobie napomknąć. Jestem maturzystką, bez planu na przyszłość. Pochodzę z Lublina i tu też obecnie mieszkam. Założyłam bloga w nieprzespaną, wakacyjną noc, kiedy dopadła mnie potrzeba "zrobienia czegoś w swoim życiu". Nie mam dokładnego zamysłu, o czym będę pisać, to przyjdzie naturalnie. Nie umiem się obchodzić z tymi wszystkimi edytorami, programami do przerabiania zdjęć, wierzę , że wszystkiego z czasem się nauczę. :)

Moje pierwsze zdjęcie na blogu zrobiła Justyna, przyjaciółka mojej siostry, baaardzo zdolna pasjonatka fotografii.


Co jeszcze na ten moment mogłabym o sobie powiedzieć...? Uwielbiam robić zdjęcia. Moje zdjęcia nie są ładne i nie są robione super profesjonalnym aparatem z wyższej półki (podobno bez lustrzanki nie ma co się zabierać za prowadzenie bloga). Moja stara cyfrówka podczas współpracy ze mną,daje z siebie tyle ile może, a mój talent nie pomaga uzyskać oszałamiającego efektu. Ale nie o to chodzi. Uwielbiam uwieczniać chwile z życia. Dlatego cyfróweczkę noszę zawsze (no może w miarę możliwości zawsze) przy sobie. A potem, z uporem maniaka, wywołuję nawet te najgłupsze zdjęcia, wydając przy tym ostatnie pieniądze. Przerażają mnie swoją złą jakością, ostrością, beznadziejnym kadrem i wszystkim tym, co widzę, a czego nie potrafię nazwać, za każdym razem kiedy przeglądam je w albumach. Ale to wszystko staje się nieważne. Uśmiech na twarzy i natłok wspomnień są niewątpliwie bezcenne oraz całkowicie przysłaniają nieudolność fotografa. Oprócz tego, uwielbiam setki innych rzecz, o których będę pisała później. Na początek chyba tyle. Do napisania wkrótce!